Thursday, March 6, 2008

Tết 2

W wigilię święta Tết, czyli nowego roku księżycowego, poszliśmy do pani Phương. Czekały tam na nas dwie Japonki, o których wspominałem w poprzednim poście. Na kolację nasza gospodyni przygotowała lẩu - czyli gorący kociołek. Gotowanie szło sprawnie, zwłaszcza od kiedy okazało się, że Japonki rozumieją chińskie znaki na podgrzewaczu elektrycznym. Wrzucaliśmy kolejne rodzaje jedzenia, dowiedziałem się że nie należy próbować otwierać zamkniętej małży, bo skoro się nie otworzyła podczas gotowania to znaczy, że jest niejadalna. Potem pojechaliśmy na Bờ Hồ, gdzie miały być fajerwerki, ale z powodu tłumów i zamknięcia części ulic dla pojazdów mieliśmy duże problemy z przejazdem.


W końcu udało nam się dotrzeć do domu, gdzie zostawiliśmy motor. Skierowaliśmy się na Bờ Hồ i po 5 minutach byliśmy na miejscu.

Widzieliśmy mnóstwo ludzi i trochę myszy, na szczęście głównie na obrazkach. Dało się zaobserwować przygotowane ofiary do spalenia:

I sam moment palenia (po północy)



Piękną rzeczą był startujący lampion. Podpięta pochodnia ogrzewa powietrze, co powoduje, że lampion leci do góry.

O północy rozpoczęły się fajerwerki, a łączność komórkowa siadła zupełnie. Fajerwerki - całkiem pokaźne - skończyły się po kwadransie, z telefonu dało się normalnie korzystać po 2 godzinach, co było o tyle irytujące, że umówiliśmy się z naszą wietnamską koleżanką i nie mogliśmy się odnaleźć.


Wróciliśmy do domu jako ostatni z domowników, a ja żałowałem tylko, że święto Tết nie jest obchodzone w Polsce, w związku z czym następnego dnia trzeba normalnie pracować.

No comments: