Tuesday, January 15, 2008

IT

Problem z Wi-Fi już w poniedziałek się rozwiązał. Jak się okazało, nadajnik Wi-Fi jest piętro nad nami, w pokoju gospodarzy, pełniąc rolę modemu i routera sieci lokalnej. Gospodarze czasem go wyłączali. Internet ma niezłe parametry, testy na http://speedtest.net zwracały 500-2000 kb/s na downloadzie i 230-500 kb/s na uploadzie. Pewną wadą jest czas pingu na www.onet.pl: 400ms, ale pewnie dopóki jestem w Wietnamie - nie zmieni się tego.

W poniedziałek po północy (a w zasadzie we wtorek bardzo rano) Grażyna dostała SMSa. Nie sprawdziła go od razu i po kilku minutach zadzwoniła jej komórka. To była Ngọc - starsza córka gospodarzy, która znajdowała się piętro nad nami i miała problem z internetem. Nie chciała widocznie przeszkadzać nam pukając do drzwi i użyła telefonu. W każdym razie zeszła do nas i zapytała, jaki ma adres IP. Jak się okazało, chciała coś udostępnić koleżance poprzez Direct Connection w programie LimeWire, ale nie mogła, bo obie były za firewallem. Najpierw próbowaliśmy wejść na konsolę konfiguracyjną routera, ale hasło podane na umowie nie działało. W międzyczasie pokazałem jakie mamy adresy IP w sieci lokalnej a jakie w internecie, wytłumaczyłem Ngọc i Grażynie, na czym polega problem i co chcę zrobić, wyjaśniłem im, co to dokładnie jest IP i na czym polega translacja adresów - co wymagało wprowadzenia pojęcia portu. Komputer może wysyłać dane do innego komputera tylko na określony port - port zaś to jest liczba od 1 do 65 tysięcy. Brzmiało to dosyć abstrakcyjnie. Próbowałem opisać port jako mieszkanie w bloku, tylko że zapomniałem, że Wietnamczycy zasadniczo nie mają bloków. Na szczęście Ngọc i Grażyna coś z moich pokrętnych tłumaczeń zrozumiały. Zrobiliśmy testy, czy Ngọc może się połączyć na mój komputer. Mogła, ale to nadal nie rozwiązywało problemu, że nie mieliśmy jak forwardowania portów skonfigurować. I wtedy ona zaproponowała, że jak jest koleżanka przyjdzie to może przegra na mój komputer a potem ona ściągnie te 10GB ode mnie.... Nie przyszło mi do głowy, że ta koleżanka nie jest na drugim końcu świata. Opisałem Ngọc, jak mają skonfigurować ten LimeWire i na tym się skończyło.

Za to mam pewien problem z komórką. Dzisiaj byliśmy w punkcie, gdzie sprzedają karty SIM, ale gdy Grażyna dogadała się z nimi, okazało się, że nie są mi w stanie zdjąć simlocka z mojego k750i. Co więcej, nawet nie znają pojęcia "simlock". Widocznie w Wietnamie nie stosuje się czegoś takiego. Będę musiał albo znaleźć punkt, gdzie słyszeli o tym, np. przeznaczony dla cudzoziemców, którzy zostają tu na dłużej (na pewno dużo takich jest), albo kupić sobie tutaj komórkę. Obecna służy mi jedynie za aparat fotograficzny, Wietnam nie ma umów roamingowych z Polską.

No comments: